środa, 17 kwietnia 2013

Marszczona spódnica

Spódnica to model 113 z Burdy 05/2012

Jest to moje drugie podejście do szycia dzianiny. Tym razem nie bawiłam się w żadne ściegi elastyczne - i poszło dużo szybciej :-) Efekt końcowy - nawet, nawet...
Na zdjęciu - z koszulką z tego postu.
Oczywiście - jak zwykle - nie odbyło się bez problemów, wynikających (znowu) z doboru materiału. Miał być jersey, wzięłam cienką dzianinę...
Zszywanie zaszewek - ok. Szew boczny (ten z zaszewkami) - maszyna - ledwo bo ledwo - ale dała rade...

Największy problem pojawił się przy punkcie "rozprasuj szwy". Próbował kiedyś ktoś z was rozprasować szew o grubości 2cm?
Ja postanowiłam tym razem nawet nie próbować, gdy po przymiarce zobaczyłam to olbrzymie odstające "coś" na biodrze. Czyli: prucie...
Ścięłam fragmenty materiału, które wydawały mi się zbędne. Moja wersja zaszewek:

Tak odchudzony szew boczny udało się już rozprasować :-)
Oczywiście (jak widać na powyższym zdjęciu) musiałam dość mocno zwęzić spódnicę w pasie... Nie wiem czy to Burda ma dziwną rozmiarówkę, czy ja jestem niewymiarowa - dość, że pomiędzy talią a biodrami są u mnie dwa rozmiary różnicy... I nigdy nie wiem, na który rozmiar powinnam się zdecydować.
Rozprasowany bok wygląda tak:
Wiem, nie jest idealnie równo, ale kilka razy to prułam i zszywałam i znowu prułam i znowu zszywałam, i już zaczynałam mieć wątpliwości, czy uda mi się to kiedykolwiek doprowadzić do stanu "noszalności".
Spódnica zgodnie z wykrojem miała być niezapinana - rozciągliwość jersey'u miała chyba dać luz wystarczający do przewleczenia spódnicy przez biodra. Albo moja dzianina rozciąga się zbyt słabo, albo mam zbyt dużą różnicę pomiędzy talią a biodrami - dość, że bez zamka nie dało rady. Dlatego drugi bok wygląda tak:

Zdjęcia na ludziu - miały być, i to nawet plenerowe - coby uczcić nadchodzącą wiosnę... Ale coś się mojemu fotografowi potentegowało, i na zdjęciach widać wszystko, tylko nie spódnicę... To poniżej - to takie na którym zmieścił się jej największy kawałek.

Kolor spódnicy jest taki jak na ostatnim zdjęciu - nie wiem czy to kwestia aparatu, fotografa czy światła - ale mi tego koloru nie udało się uchwycić. Ładny, nie? Taki... czekoladowy :-)

1 komentarz: