niedziela, 17 marca 2013

Jak wytaliować męską koszulę - tutorial 1

Niniejszy post dotyczy taliowania przez dołożenie zaszewek na plecach. Stosuję go wyłącznie do koszul bez kontrafałdy ani zakładek wychodzących z karczku na plecach.
Krok pierwszy - przymiarka.
Na tym etapie zaznaczam na koszuli wysokość zaszewek:

  • góra zaszewki wypada na ogół trochę poniżej pachy (w zależności od szerokości rękawa - na tej wysokości, na której zaczyna się rękaw lub trochę powyżej)
    Uwaga: jeśli zaszewkę zaczniemy zbyt wysoko, będzie "ciągnęło"
  • dół zaszewki wyznaczam zawsze "na oko" - w zależności od długości koszuli jest to 10-20cm od dołu
Podczas przymiarki wyznaczamy też głębokość zaszewek:

  • przed spięciem szpilkami pilnujemy aby szew boczny koszuli pozostał na boku (można np. przypiąć na chwilę bok koszuli do boku spodni)
  • głębokość zaszewek dopasowujemy tak, żeby "nie ciągnęło" (warto powtórzyć pytanie: "czy na pewno nie ciągnie" kilkakrotnie - w przeciwnym wypadku może się okazać, że wytaliowana koszula nigdy nie zostanie założona :-) )
    Uwaga: zakładka nie może być zbyt głęboka, w p.p. na plecach powstanie "garb".  
Krok 2
Spisujemy/zapamiętujemy wymiary z przymiarki (wysokość i głębokość zakładek).
Zaznaczamy na koszuli linie pionowe wyznaczające środek zakładek. Powinny znaleźć się mniej więcej w 1/4 szerokości koszuli. W moim przypadku: szerokość pleców koszuli = 60cm, czyli zakładka będzie 15cm od brzegu:



Jeśli koszula jest poprawnie skrojona, pionowa linia będzie biegła zgodnie z nitką:

W oparciu o zapamiętaną/spisaną wysokość zakładki zaznaczamy dokładne położenie dołu i góry zakładek:



Krok 3
Składamy koszulę wzdłuż linii oznaczonej jako środek zakładki, upinamy szpilkami (coby się nie rozjeżdżało). Zaznaczamy głębokość zakładki:


Krok 4
Fastrygujemy. U mnie jaskrawy kolor - żeby było lepiej widać na zdjęciu :-)


Krok 5
Druga przymiarka. 
Pamiętamy aby kilkakrotnie powtórzyć pytanie "czy nie ciągnie". 
Jeśli jest coś nie tak - wracamy do kroku 1.

Krok 6
Zszywamy na maszynie, rozprasowujemy i gotowe :-)

Prezentowana koszula po takim wytaliowaniu nadal będzie dość luźna, ale na plecach nie będzie już odbrzymiej ilości zbędnego materiału wystającego ze spodni.
Aby zebrać więcej materiału (tak aby koszula była dopasowana) trzeba byłoby dodatkowo zwęzić rękawy i taliować ją w szwach bocznych (samo zwężenie bokami przy szerokich rękawach głupio by wyglądało)


Ps.
Małżonek na koniec: "A może jednak minimalnie ciągnie..." 
Pomimo wielokrotnie powtarzanego wiadomego pytania, po zszyciu, rozprasowaniu, przymierzeniu i... wielokrotnych wymachach ramion w przód i w tył :-D

sobota, 16 marca 2013

Sztruksowy żakiet

Niniejszy post jest z czerwca 2012 - coś mi się poprzestawiało w datach przy dodawaniu tagów :-(

A więc, jak już pisałam, po dwóch niepowodzeniach z wykrojami z burdy postanowiłam spróbować uszyć sobie żakiet - na wzór jednego z tych, które już miałam.Oryginał nie miał podszewki - dzięki czemu stosunkowo łatwo było rozpoznać wszystkie potrzebne części. Mankiety - zrobione własnoręcznie ze dwa lata temu (bez nich żakiet miał, jak widać, sporo za krótkie rękawy).



W pierwszym podejściu postanowiłam zacząć od przygotowania formy. Na forum (tutaj) znalazłam opis wszywania podszewki do kurtki. Pomyślałam, że skoro da się tak zrobić formę podszewki, to pewnie z całą kurtką/żakietem też powinno się udać. Użyłam chyba jednak złej folii - próbowałam ze zwykłą "kuchenną", która zaczęła mi się sklejać sama ze sobą - totalna klapa, kiedyś będę musiała spróbować z jakąś inną folią...
Ostatecznie tym razem zrobiłam "na oko" coś w stylu papierowej formy z dużyyyyymi zapasami. Na szczęście w przypadku sztruksu kierunek nitki łatwo rozpoznać po biegu prążków - inaczej chyba w ogóle nie dałabym rady. Po wycięciu poszczególnych części z materiału zaznaczyłam na nich (w oparciu o oryginał) szwy. Fastrygowałam kilka razy, zanim udało mi się wszystko porządnie dopasować.

Nie umiem zrobić porządnego zdjęcia :-( 
Próbowałam robić na płasko na podłodze - ale wyszło jeszcze gorzej, niż na wieszaku... Robienie zdjęć "na sobie" też mi coś nie idzie za bardzo:
 

W każdym bądź razie - tym razem po raz pierwszy jestem zadowolona z efektów mojego szycia.
Po ścięciu zapasów poprawiłam "wstępny" papierowy wykrój - może jeszcze z niego skorzystam. Za drugim razem powinno chyba pójść łatwiej - z mniejszą ilością prucia i poprawek ;)

Sztruksowa spódnica

Tym razem spódnica szyta "na oko".

Zaczęłam ją szyć kilka lat temu ze znalezionej w babcinej szafie "resztki" sztruksu - zatem można chyba zakwalifikować ją do akcji "uwalniania tkanin" :-)
Pomysł zgapiłam z podobnej spódnicy siostry (ze skosu, z doszytym z przodu paskiem z klamrą).
Skroiłam, sfastrygowałam... i tu pojawił się problem. Nie miałam odpowiedniej klamry. Rozpoczęły się poszukiwania w pasmanteriach - ale jakoś nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego. Przez pierwsze kilka miesięcy szukałam z miarę aktywnie, potem zaczęłam kombinować jak taką klamrę zrobić samemu... I ostatecznie niedoszła spódnica trafiła na dno szafy.
Za to ostatnio byliśmy na giełdzie staroci w Świdnicy. Patrzę, a ty całe pudło klamer od pasków... Nie było to może do końca to, o co mi chodziło, ale pomyślałam, że a nuż się uda...
Gotowy pasek (jedyna "ozdóbka" spódnicy) wygląda tak:

Jest wszyty w szew boczny:

Początkowo klamra miała być zamocowana na stałe. Musiałam trochę zmienić pierwotną koncepcję - nie jestem pewna jak zniosłaby pranie:

Spódnica oczywiście zapinana na zamek. Wyszło nawet w miarę równo... Z braku stopki do wszywania zamków (w moim starym Łuczniku taka była, do Singera - nie mam) - użyłam stopki do robienia dziurek :-)

W pierwszej wersji spódnica u góry była tylko podwinięta... Okazało się, że jednak musi być odszycie. Jest trochę kombinowane - ze ścinków sztruksu i podszewki:
Podszewka kończy się jakieś 2cm poniżej zamka (akurat taki kawałek udało mi się wygrzebać z pudła). Pewnie gdyby była dłuższa, spódnica lepiej by się układała - ale nie wiem, czy będę ją przedłużać.


wtorek, 12 marca 2013

Dzianina - podejście pierwsze

Sukienka - po ponad 5 miesiącach - skończona... Ale nadal nie do końca jestem z niej zadowolona. Cóż robić - to moja pierwsza próba szycia dzianiny... Pewnie jeszcze kiedyś będę próbować, ale chyba nie za szybko.

Sukienka to model 112 z Burdy 05/2012. Jest super wygodna - w końcu to dzianina... Największy problem miałam z wykończeniem podkroju szyi - jakoś strasznie się rozciągnął z tyłu... Ostatecznie ścięłam go trochę, podkleiłam, od nowa przyszyłam odszycie - i tym razem już nie stębnowałam, tylko przyszyłam ręcznie.
Nie jestem pewna, czy rękawy nie wyszły za szerokie - ale nie byłam pewna czy po zwężeniu sukienkę dalej dobrze by się nosiło.
Generalnie model na zdjęciach - jak zwykle - podobał mi się zdecydowanie bardziej, niż na mnie. Wzięłam się za niego, bo chciałam wypróbować ścieg elastyczny w maszynie - i chyba nie był to najlepszy pomysł... Pewnie gdybym spróbowała ją pozszywać zwykłym zygzakiem, kosztowałaby zdecydowanie mniej nerwów i, co za tym idzie, zostało by mi więcej cierpliwości, żeby ją porządnie wykończyć.

Za to - na pocieszenie - udało mi się niedawno kupić na giełdzie w Świdnicy klamrę, więc będę mogła skończyć spódnicę, którą zaczęłam szyć kilka lat temu :-)