Tak, wiem... dłuuugo nie pisałam... Ale jakoś tak nie mogłam się zabrać za szycie, a jak się już za coś brałam - to nie wychodziło. A jak już w końcu uszyłam - to z kolei nie mogłam się zabrać na sklecenie sensownego posta, o zdjęciach już nie wspominając... tym bardziej, że zdjęcia musiały być tym razem "na ludziu" - na manekinie sukienka wisi.
Jest to model 31A z Anny 3/2013 z mniejszymi lub większymi modyfikacjami.
Po pierwsze - zrezygnowałam z rękawów - bo najpierw nie mogłam zdecydować, które rękawy wybrać, a po pewnym czasie od rozpoczęcia projektu stwierdziłam, że jak dalej się będę zastanawiać, to nigdy tej sukienki nie skończę. Zamiast rękawów - odszyłam ramiona satynową lamówką.
Druga modyfikacja: dość mocno skróciłam zaszewki dolnej części przodu - w zasadzie są tylko na wysokości drapowania. Być może docelowo je zszyję - póki co przez jeszcze przez jakiś miesiąc zostaną tak jak są.
Tył sukienki: najmniej zmian, zaszewki z tyłu zostały zgodnie z oznaczeniami na wykroju:
W na zdjęciu przodu oraz boku wprowadzone zmiany są znacznie bardziej widoczne - i chyba uzasadnione ;)
Sukienka uszyta z zielonkawej dzianiny z zapasów. Początkowo bałam się trochę tej dzianiny - na szczęście Lidlowy Silvercrest poradził sobie z nią bez większych problemów.
Jest to aktualnie jedna z moich najwygodniejszych rzeczy - wszystko się mieści, nic nie ciśnie ani nie uwiera.
Odkryłam dość duży potencjał w Annie, jeśli chodzi o dostosowywanie modeli na potrzeby "ciążowe". Spódnica czeka już tylko na wykończenie o sfotografowanie :)
Świetnie w niej wyglądasz, mnie też podobała się ta sukienka- jeszcze przed ciążą, a w ciąży nic nie stworzyłam w obawie, że wszystko będzie wyglądało fatalnie i będzie trudne do dostosowania później. Ale zużycie sukienek w szafy nakazuje mi coś wkrótce stworzyć żeby ostatnie dwa miesiące jakoś przechodzić i chyba się zainspiruję:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńU mnie to właśnie są ostatnie dwa miesiące - nawet niecałe. Zimę przechodziłam w zasadzie w grubych swetrach do kolana - prawie jak sukienka... Problem zaczął się, jak się zrobiło na nie za ciepło ;-)